niedziela, 10 stycznia 2016
Dzisiejszy dzień to chwila refleksji. Chodzi o to serduszko. Serduszko, które choć niepozorne tak wiele znaczy dla mnie, dla matki. Było to zaraz po narodzinach Jadwigi. Mąż zauważył w szpitalu, że z małą coś nie tak. Siniała. Włożono ją do inkubatora na tym samym oddziale, aby poobserwować. Wieczorem, po obchodzie cisza jak makiem zasiał. Nagle słyszę rozmowę telefoniczną położnych "Zszarzała nam 3 raz". Podniosłam się i idę w kierunku kobiet, które za chwilę powiedzą, że małą zabierają do Opola. Podenerwowana zaczęłam płakać, szybko zadzwoniłam do męża, który akurat kupował pierwsze mleko. Powiedziałam tylko " przyjeżdżaj-zabierają małą". I przyjechali. Nosze z karetki neonatologicznej- wielka kolumbryna z masą pomp i urządzeń, a u szczytu inkubator - i serce. Zanosząc się od płaczu zjechałam windą na dół gdzie czekała nowoczesna karetka "N" i jak dziś pamiętam te trzy szóstki w rejestracji pojazdu - i serce. Razem z mężem jechaliśmy za nią, bo tam jechała nasza iskierka, nasze życie. Do Opola nie zamieniliśmy ani słowa. Na miejscu, na oddziale patologii noworodków inkubatory, a każdy z nich ma naklejone - serce. Dzięki temu sercu, Jadwiga jest z nami. Wesoła i rezolutna dziewczynka. Emocje, które wtedy mną targały, są do dziś, kiedy widzę tą karetkę to wiem, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy robi niewyobrażalnie wiele i należy to docenić. Dziś też wrzucę do puszki, choć za życie córki nie wypłacę się nigdy :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz